Kiedy jakiś czas temu recenzowałem koncertową płytke grupy Peca, zwróciłem uwagę na wiele wpływów etnicznych, które odcisnęło się na muzyce tej grupy. Tu jest podobnie, choć zmieniają się proporcje. Więcej tu elementów jazz-rockowych, jakby Gábos Barna, szef projektu, po prostu pozwolił swoim muzykom trochę pograć. Jego partie fletów są oczywiście bardzo znaczącym elementem brzmienia, ale myśle, że takie poluzowanie cugli muzykom wyszło kapeli na dobre. Grają po prostu to, co najbardziej lubią. Dzięki temu obok typowo folkowych, czy folk-rockowych dźwięków mamy np. madziarskie reggae, sporo improwizacji i bardzo ciekawe kompozycje.
Początek płyty to muzyka nawiązująca do klimatów latynoskich, nie brakuje tu miejsca na gorące rytmy w etniczno-rockowej aranżacji. Później jest trochę bardziej europejsko, są typowe bałkańskie rytmy („7/8-os”), choć zagrane na folk-rockową modłę zespołów celtyckich. Tak mógłby grać nasz Shannon.
Przemieszanie dość różnych motywów i osiągnięcie przy tym jakiejś spójności stylistycznej, to sprawa niełatwa. Mam jednak wrażenie, że Węgrom się to udało. Jak na mój gust jest tu za dużo motywów latynoskich, wolałbym już żeby grupa sięgnęła po inne wpływy, żeby nieco to zrównoważyć, ale i tak jest nieźle.

Taclem